Największą zaletą tego produktu jest stosunek jakości do ceny (słynne słowo klucz: ‘value’). A może powinienem nawet bardziej napisać – możliwości. Za naprawdę rozsądne pieniądze otrzymujemy coś, co na pewno wykracza poza zastosowania domowe. W jednym, nie za dużym kawałku solidnego metalu, otrzymujemy to, co w poprzednich epokach wymagałoby zatrudnienia tragarzy, a więc wzmacniacze, kolumny, efekty, pedał ekspresji, kontroler, itd.. Teraz to wszystko może zmieścić się nawet w jednym gig-bagu razem z gitarą (również basową lub akustyczną z przetwornikiem, gdyż Hotone Ampero współpracuje również z nimi) i jeśli tylko w studiu tudzież na koncercie obsługują nas zdolni dźwiękowcy, mamy szansę na przyzwoity efekt. Oczywiście to nie jest ToneX, czy np. Kemper, nie ma tu funkcji profilowania wzmacniacza, ale za takie dobrodziejstwa musimy dopłacić kilkakrotnie więcej. A co jest, poza ww. rzeczami? Jest looper, jest drum machine (również w looperze), czyli dwie rzeczy, które pomagają w ćwiczeniach. Wspomniany pedał ekspresji umożliwia sterowanie głośnością albo parametrami efektów (w tym również przesterów, czyli kaczka działa, choć wymaga pewnej wprawy z uwagi na niezbyt duży rozmiar pedału – w warunkach polowych przyda się jednak drugi, zewnętrzny pedał, na szczęście urządzenie ma możliwość jego podłączenia). Dodanie wyjść zbalansowanych XLR świadczy o poważnym podejściu do tematu (możemy podłączyć się do miksera albo wykorzystać urządzenie jako interface audio, w tym celu możemy wykorzystać również port USB), a czytelny wyświetlacz umożliwia pełną konfigurację. Do tego otrzymujemy bezpłatne oprogramowanie na komputer, z poziomu którego możemy również wszystko ustawić, oczywiście jest też możliwość pracy z DAW-em. Na pokładzie urządzenia producent umieścił kilkadziesiąt wirtualnych wzmacniaczy i efektów wzorowanych na znanych markach (nie wiem tylko, dlaczego nie ma wśród nich np. clonera, może w końcu dorzucą). Mamy presety fabryczne oraz możliwość stworzenia własnych – w obu przypadkach ich ilość wynosi prawie 100. Do tego możliwość importu patchy innych użytkowników (również z IR) oraz eksportu własnych. Przy odrobinie wkładu pracy jesteśmy więc w stanie z Hotone Ampero wycisnąć naprawdę sporo, szczególnie jeśli zdecydujemy się na dokupienie dodatkowego dwuprzyciskowego switcha.
Ale są też ograniczenia. Największą wadą, przynajmniej do momentu, gdy producent nie zdecyduje się wreszcie poprawić to firmwarem, jest zbyt krótki łańcuch efektów. Nie da się w jednym łańcuchu danego presetu wstawić np. kompresora, distortiona, chorusa i flangera. Z jednego z tych efektów musimy zrezygnować, ponieważ producent, poza bramką szumów, equalizerem, delayem i reverbem, których nie da się ruszyć w postaci zastąpienia ich wcześniej wymienionymi efektami, przeznaczył tylko trzy sekcje dla pozostałych modułów. W efekcie, jeśli ktoś chce stworzyć np. mocno przesterowaną i długo brzmiącą barwę do solówki albo jakiś podkład do ambientu, musi mocno kombinować na wzmacniaczu, delayu i innych dostępnych w tym ograniczeniu efektach. Nie można również wstawić dwóch efektów tego samego typu: dwóch overdrive’ów, dwóch chorusów, itd.. A o splitowaniu łańcucha lub na przykład o grzebaniu wewnątrz wzmacniacza (patrz np. Bias Amp) można zapomnieć. Skutkuje to koniecznością kompromisu, wpływającego na ostateczny wybór barwy. Poprawek przydałoby się zresztą więcej. Brak możliwości sterowania nogami wewnątrz sekcji drum machine (chyba, że dokupiony ww. przełącznik mógłby rozwiązać ten problem), brak odliczania w looperze, słabo widoczna z poziomu użytkownika dioda przełącznika w pedale ekspresji. Ponadto nie wiem dlaczego synchronizacja drum machine w looperze działa tylko przy nagrywaniu ścieżki i jej pierwszym odtworzeniu. Jeżeli zatrzymam ścieżkę po jej nagraniu wraz z automatem perkusyjnym, a następnie będę chciał do niej wrócić, nie mam możliwości ponownego ustawienia synchronizacji z drum machine.
Na koniec coś o barwach. Teraz, po kilku latach pracy z cyfrowym światem gitary wiem, że o ile przestery na tego typu zabawkach brzmią naprawdę oszałamiająco, to w czystych barwach, jeśli ktoś na poważnie myśli o ich częstym wykorzystywaniu, nadal nie ma nic lepszego jak tradycyjny lampowy wzmacniacz (lub przynajmniej jego profil).